poniedziałek, 31 marca 2014

Brace yourself!

Dzisiaj narzekanie na skarbówkę jeszcze PRZED wizytą w jamie smoka.
1 - ilość dokumentów do złożenia
10 - prawdopodobna ilość autografów, którą będę musiała złożyć
60 - minimalna ilość czasu (liczona w minutach, mam nadzieję), którą tam spędzę.

Na pocieszenie - Kabaret Młodych Panów i niezawodny król ZUS - żeby nie było, że tylko skarbówka jest do dupy.

czwartek, 27 marca 2014

19 kwietnia czy 21 maja?

Poważnie się pytam - dlaczego dzień cioci nie jest obchodzony hucznie, jak dzień babci czy dziadka? Po 4 latach ciężkiej harówy zaczynam się zastanawiać nad ruchem oburzonych cioć (swoją drogą debilna odmiana, zbyt bliska niezbyt miłemu określeniu panów kolorowych).







Jeśli jesteś ciocią to musisz być!
Najlepiej na zawołanie.

poniedziałek, 24 marca 2014

Not really funny.

Dziękuję za politykę przyjaznego państwa, mniej papierków i łatwiejsze rozliczenie PIT.
Skarbówko ssij.


wtorek, 18 marca 2014

Sklep - miejsce, w którym...

No właśnie, w którym co?
Ja dostałam dzisiaj (w jednym sklepie, nawet nie specjalnie dużym) jednocześnie - furii, euforii i kurwicy. A to wszystko za sprawą jednej, niepozornej, starszej Pani (takie są najgorsze!)

Stoję w drzwiach - wow, ile tu rzeeeeeczy, planuje tu spędzić najbliższą pięciolatkę.
Przekraczam próg - pierwszy zgrzyt. A mianowicie moher komando, przeciska się przede mnie, wszak ona musi pierwsza postawić stopę w sklepie, a nie jakaś tam siksa. Upierdliwa z niej bestia.
Zapominam o babci i wchodzę w regały. Widzę ją - tak, tak, tak! Ta bluzka woła: "Weź mnie!". Biorę cudo do ręki, przytulam, bo przecież czekałyśmy na siebie całą wieczność.
No miłość po grób.
Cudo mojego życia ktoś mi wyrywa z ręki - 'ona zobaczyła ją pierwsza! i mam spier.. lalać
w podskokach'

SERIO? Jak taki mamut planuje wbić swoje gigantyczne dupsko w rozmiar M?
Musiałam, absolutnie musiałam parsknąć śmiechem.



PS. Post, bo przecież jutro zajęcia <3

piątek, 14 marca 2014

Nowa definicja szoku!

Fakt zamkniętej sesji zimowej wywołał u mnie szok roku i uśmiech szaleńca - ludzi, którzy mieli okazje zobaczyć niedorzeczny wyraz twarzy na dworcu w Katowicach, po zobaczeniu pięknego 3,0 - serdecznie przepraszam.



Skoro ciężkie boje już za mną, mogę skupić się na obietnicach, że oczywiście sesja letnia będzie wyglądać zupełnie inaczej, po czym z dziką radością wrócę do nic nie robienia w nowym semestrze. 

A na pocieszenie Wam powiem, że wszyscy w czerwcu znowu będziemy w czarnej dupie.
<3

sobota, 8 marca 2014

Ważny - nie - poważny dzień.

Kobiety - najlepszego! Mam nadzieję, że mężczyźni się postarali i macie na twarzach, tak samo niedorzeczne uśmiechy, jak ja (cały dom w kwiatkach! <3)
Obawiam się, że ten uśmieszek, zetrze mi dość brutalnie ekonomia. Poniedziałek tuż tuż. Gotowi na bitwę śmiertelną?

Właśnie wróciłam z koncertu Grupy MoCarta, i mogę Wam z czystym sumieniem polecić, więc jeśli macie okazje to bierzcie swoje drugie połówki, rodzeństwo, rodziców, czy kto tam jest pod ręką i jazda, bo naprawdę warto.

Not really seriously miał ociekać, jak to niektórzy mówią - sarkazmem i ironią, ale musicie mi wybaczyć, notatki na poniedziałkowy egzamin odebrały mi całą podłość. Liczę, że do wrześniowej poprawki będę już w swojej zimno-sukowatej formie. 


wtorek, 4 marca 2014

"Not really seriously" - czyli o czym pisać, kiedy trzeba założyć bloga?

Raz, raz.. próbny post.

Nie powiem, że było łatwo wymyślić cokolwiek, o czym mogłabym i chciałabym pisać. Chyba nie wypada zakładać bloga, żeby pieprzyć o niczym, w dodatku bez przyjemności.
Będzie o wszystkim, może nie zawsze z dziką radością, ale nikt nie mówi, że projekty semestralne robimy z szerokim uśmiechem na twarzy (pssst! przepraszam! nie wolno pisać takich rzeczy!)
Do następnego. Pewnie o KŚ, bo darzymy się tak głęboką miłością, że trzeba się tym podzielić.